Go to ...

Okiem Chutornika

... z dorzecza Wisłoka

RSS Feed

Rejsy brytyjskie

Zabawa słowem

(…) Kuba jak co dzień złapał się za hamergana marki Cobra i rozpoczął nabijanie w ziemię zatopowanych aironpegsów. Mijała godzina za godziną, a Olbrzym znad Wisłoki cały czas wbijał kolejne metrowej długości namiotowe  śledzie w miękką od deszczu ziemię showgroundu.  Tymczasem ja kolejny dzień starałem się nauczyć roboty Kruka. Perswazje i namowy nic nie dawały.

Tam daleko, daleko od morza cz.2

Po robocie Po niecałej godzinie dojechaliśmy na stor[i]. Była już ciemna noc, więc nie rozładowywaliśmy stafu[ii].  Nałożyliśmy tylko plandekę na pakę Taki-vana[iii]. Co by nam nie rozkradli „złomu”[iv]. Zrobiliśmy klokauta[v] i popędziliśmy prosto na exeterską  Transylwanię, gdzie mieszkaliśmy[vi]. Skąd taka dziwna nazwa „Transylwania”? Wayne[vii] lubił tworzyć różne wesołe  rymowanki.  Zrymowała mu się więc  Pensylwania Street

Robinsoniada, albo Złote Przeboje Radia Nowy Rzepnik

Wszyscy już odjechali. Nawet Wayne wsiadł na swój rover[1] i wrócił do siebie. W dół wzgórz, do portu, między mewy i ludzi. Sierżant i Don Diego siedzą już na Glaston.  Kornawalijczycy pojechali na swój koniec świata.  Zostaję sam w Nowym Rzepniku. Jak Robinson na swojej wyspie, pustelnik w eremie. Jest absolutna cisza. Robię sobie drzemkę.

Słowo na niedzielę – coś w rodzaju reportażu

Jakoś mało ostatnio piszę na stronie. Piszę co innego. Konkretny reportaż. Zbiór reportaży. O tyntach. Krążył ten pomysł w mojej głowie od dawna. Doszedłem w końcu do wniosku, że nie jest głupi. Warto go zrealizować. Piszę jako tako skoro „poważne gazety” publikowały moje artykuły (lub pisane w spółce) i to do tego głównie reportaże. Tenty

Older Posts››